Wersje językowe
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!
O zawodzie skin coacha i roli owoców jagodowych z codziennej pielęgnacji skóry rozmawiamy z Blancą Społowicz, skincoach
OWOCE JAGODOWE A ZDROWA I PIĘKNA SKÓRA - WYWIAD Z BLANCĄ SPOŁOWICZ, SKINCOACH

O zawodzie skin coacha i roli owoców jagodowych w codziennej pielęgnacji skóry rozmawiamy z Blancą Społowicz, pierwszą w Polsce skin coach, autorką książki „Skin coach. Twoja droga do pięknej i zdrowej skóry”.

Kosmetolog, dermatolog, skin coach - to osoby, które zawodowo zajmują się zdrowiem i pięknym wyglądem skóry. Na czym polegają różnice między tymi zawodami?

W każdym z tych zawodów, skóra - a dokładniej, kondycja, w jakiej się znajduje - jest centralnym punktem zainteresowań. Jednak istnieją zasadnicze różnice pomiędzy tymi profesjami. Dermatolog jest lekarzem leczącym objawy, które już pojawiły się na skórze. Kosmetolog z kolei jest osobą, która powinna prowadzić profilaktykę chorób skóry tak, by nie dopuścić do tych objawów (oczywiście, jeśli wynikają one z niewłaściwej pielęgnacji). Skin coach natomiast to z wykształcenia kosmetolog albo dermatolog, którego celem jest szerzenie świadomości dotyczącej procesów zachodzących w skórze pod wpływem wszelkich czynników życiowych - począwszy od diety, poprzez styl życia i pielęgnację. Słowo „coach”, czyli trener, nie jest przypadkowe. Skin coach powinien być właśnie takim trenerem, mentorem, który tak prowadzi terapię, żeby wyciągnąć z niej jak największe efekty. Często musi wejść w życie swojego pacjenta, odnieść się do jego pragnień i możliwości. Także do pracy, jaką pacjent może włożyć w terapię. Ma go do tej pracy zachęcać i motywować tak, aby właściwa pielęgnacja i świadome odczytywanie potrzeb skóry stały się dla pacjenta codzienną rutyną. W pracy każdego specjalisty element coachingu jest, moim zdaniem, kluczowy.

Jest Pani pierwszą w Polsce skin coach czy też, mówiąc po polsku, trenerką zdrowej i pięknej skóry. Z wykształcenia jest Pani kosmetologiem, jest też Pani coachem. Jak doszło do połączenia tych dwóch dziedzin w ramach nowego w Polsce zawodu?

To połączenie wynikało z prostego zrozumienia pewnej wcale nie odkrywczej prawdy – terapie kosmetologiczne nigdy nie będą w pełni skuteczne, dopóki pacjent nie podejmie aktywnej współpracy z kosmetologiem. Dopóki sam nie zrozumie pewnych prawideł w funkcjonowaniu skóry. W mojej pracy kosmetologa w pewnym momencie doszło do takiego przysłowiowego kołowrotka. Pacjent przychodził, wychodził… przychodził, wychodził… Wystarczyło, że nie było go chwilę dłużej, a problemy wracały. Czułam się tak, jakby moim zadaniem było jedynie łatanie dziur i szybko zrozumiałam, że niewiele wnosi to w życie mojego pacjenta.

Niejednokrotnie przekonałam się, że konieczne jest podniesienie świadomości moich pacjentów co do tego, że na zdrowie skóry wpływa całe ich życie, łącznie ze snem, odżywianiem czy relacjami. Często stymuluję pacjenta do myślenia, czasami prowokuję. Pytam go co chce osiągnąć, co mu w tym może pomóc, a co przeszkodzić, co się wydarzy, jak osiągnie cel i czy wtedy będzie szczęśliwy.

Jak wygląda współpraca ze skin coachem i czego można się po tej współpracy spodziewać?

Taka współpraca trwa wiele miesięcy. Na swojej stronie piszę o trzech, często jednak jest to o wiele dłużej. Pracujemy nad procesem zmiany codziennych nawyków dotyczących pielęgnacji skóry, diety i stylu życia. Dotykamy tych trzech obszarów, które mają wpływ na zdrowie i piękno skóry. Oczywiście korzystam przy tym również z doświadczenia kosmetologicznego, bo opracowujemy np. kompleksowy, indywidualny plan pielęgnacji, ale jednocześnie używam kompetencji coacha, aby wesprzeć pacjenta w procesie wdrażania zmian.

Przed pierwszym spotkaniem pacjent otrzymuje moją autorską ankietę. Proszę o jej uzupełnienie i odesłanie przed wizytą. Chcę się dowiedzieć, jaki styl życia pacjent prowadzi, co je, jak pielęgnuje swoją skórę. Te informacje pozwalają mi przygotować się do spotkania.

Podczas pierwszej półtoragodzinnej konsultacji weryfikuję stan skóry pacjenta, wspólnie analizujemy możliwe przyczyny problemu i ustalamy cel. Sprawdzam, jakie kosmetyki dotychczas były stosowane i tworzę spersonalizowane zalecenia pielęgnacyjne. Po takim spotkaniu pacjent otrzymuje konkretny plan i zadania domowe, które chciałabym, aby krok po kroku wdrażał w życie. Tak rozpoczyna się proces zmiany nawyków.

Po sześciu tygodniach pacjent kontaktuje się ze mną ponownie. Półgodzinna konsultacja jest na tym etapie niezbędna – pozwala ocenić postępy i wprowadzić ewentualne zmiany w planie pielęgnacyjnym. Po kolejnych sześciu tygodniach przychodzi czas na trzecią wizytę, podczas której podsumowujemy efekty skin coachingu. Dla wygody pacjenta spotkania kontrolne prowadzone są zdalnie.

Cały ten proces to droga do odkrycia swoich potrzeb i nauka odpowiedniego reagowania. Moi pacjenci uczą się trudnej postawy opartej na minimalizmie, ale dzięki temu nie kuszą ich już reklamy coraz to nowszych kosmetyków. Uczą się tego, jaka jest ich skóra i jakie są jej potrzeby. W oparciu o tę wiedzę przekonują się, że wiele kosmetyków albo nie zadziała, albo się nie wchłonie, albo w ogóle nie będzie potrzebnych. Po takim coachingu jest się bardziej świadomym konsumentem. Całkiem często zdarza się, że zmienia się nie tylko podejście do skóry, ale także do innych aspektów życia.

Kto najczęściej się do Pani zgłasza, jakie kobiety (bo zakładamy, że jednak kobiety), z jakiego typu problemami?

Rzeczywiście nadal zgłaszają się do mnie głównie kobiety z problematycznymi skórami, dla których jestem przysłowiową „ostatnią deską ratunku”, a powinny do mnie kierować swoje pierwsze kroki. Na szczęście, to powoli się zmienia.

Każdy specjalista, zwłaszcza taki, który działa w obszarach zdrowia skóry powinien zaczynać od edukowania swojego pacjenta, być coachem. Tak się nie dzieje i dlatego zgłaszają się do mnie osoby z naprawdę sporymi problemami, w przypadku których ani kosmetolog ani dermatolog nie byli w stanie zastosować skutecznej terapii. Są to najczęściej nawracające trądziki, skóry z uszkodzoną barierą ochronną, skóry wrażliwe, rumieniowe, zaczerwieniające się, często takie, które utraciły swoją naturalną odporność na czynniki środowiskowe.

Na rynku „beauty” jako skin coach działam od ponad 7 lat, w tym czasie przyjęłam setki kobiet i obserwuję jak struktura pacjentów się zmienia, rośnie świadomość. Trafiają do mnie teraz również osoby z polecenia, w tym młode kobiety, które mają zdrową skórę i chcą zadbać o profilaktykę, chcą się zdrowo starzeć, w duchu slow ageing czy healthy ageing. Bardzo mnie cieszy, że odwracam pewien trend. Nie jestem już na końcu szlaku, jaki przemierzają osoby chcące mieć zdrową skórę, ale staję się pierwszym ogniwem.

Podkreśla Pani na każdym kroku, że kosmetyki i zabiegi kosmetyczne to nie wszystko. Że ważne, a może nawet najważniejsze, są odżywianie i styl życia. „Dieta w zasadniczy sposób wpływa na stan skóry. I nie mówię tu o skomplikowanych czy drogich programach żywieniowych, ale o codziennych wyborach, które są naprawdę proste” - to słowa wzięte z Pani bestsellerowej książki. O skórę należy dbać przede wszystkim od wewnątrz - jakie są podstawowe zasady takiej właściwej, wewnętrznej pielęgnacji?

Wiemy już o tym, że dieta i styl życia mają wpływ na stan naszego zdrowia, a co za tym idzie – zdrowia skóry. Jest mnóstwo badań w kierunku wpływu określonych substancji na niektóre dermatozy skórne, nie chciałabym się jednak tutaj w to zagłębiać. Ja zalecam pełnowartościową i sezonową kuchnię. Nie jestem za wykluczaniem jakichkolwiek składników pokarmowych, jeśli nie ma do tego szczególnych wskazań. Gdy są – kieruję pacjenta do dietoterapeuty. Na co dzień, dla zdrowego człowieka, dostarczanie organizmowi podstawowych składników odżywczych zawartych w piramidzie żywieniowej jest wystarczające. Oczywiście, istotna jest przy tym ich jakość, a z mojego doświadczenia również sezonowość, która pozwala na życie w zgodzie z naturą. Do codziennej diety polecam dodatkowo włączyć kwasy Omega 3 i witaminę D3, by dbać o lepszą odporność organizmu.

Natomiast w kontekście wyglądu skóry to antyoksydanty są moim numerem 1. Znajdziemy je m.in w owocach jagodowych, które są przebogate w antocyjany, a już wiemy, że są to biologicznie czynne składniki wpływające przede wszystkim na zdrowie skóry, mózgu i układu sercowo-naczyniowego. Do tego dołączmy odpowiednie nawadnianie, bowiem sprzyja ono regeneracji. Poprzez zwiększenie umiejętności regeneracji komórek, zwiększamy potencjał naprawczy skóry.

Jako producent owoców jagodowych liofilizowanych, jesteśmy szczególnie zainteresowani tym, co owoce jagodowe mogą wnieść do codziennej pielęgnacji skóry. No właśnie: co mogą wnieść?

Upodobałam sobie owoce jagodowe z wielu różnych powodów, ale przede wszystkim ze względu na ich bogaty skład witaminowy, polifenolowy i mikroelementowy. Są doskonałym źródłem witamin: A, B, C, E, K, PP, które współdziałając ze sobą dbają o dobrą kondycję skóry i pomagają walczyć z jej niedoskonałościami. Mają ogrom mikroelementów, takich jak miedź, żelazo, potas, wapń, mangan, fosfor i magnez. Ma to bardzo korzystny wpływ na wzmocnienie naczyń krwionośnych, usprawnienie procesów gojenia oraz działanie przeciwzapalne.

Owoce jagodowe obfitują w przeciwutleniacze, chronią przed szkodliwym działaniem reaktywnych form tlenu i objawami fotostarzenia. Dzięki nim skóra staje się gładsza, pozbawiona niedoskonałości i świetlista, a przy tym jest bardziej odporna na działanie promieni UV.  Jako wielka zwolenniczka posiłków opartych o sezonowość warzyw i owoców dodam, że ich walorem jest także to, że są dostępne od wiosny do jesieni i powinny wypierać z naszego jadłospisu owoce sprowadzane z zagranicy, często zrywane wtedy, gdy są jeszcze niedojrzałe, a w trakcie podróży są spryskiwane środkami przyspieszającymi dojrzewanie. Owoce jagodowe są nasze, polskie, dzięki czemu nasz organizm jest do nich przyzwyczajony, w łatwy sposób je trawi i pobiera (przyswaja) z nich istotne dla siebie składniki odżywcze.

Czy wszystkie owoce jagodowe są tak samo ważne dla skóry?

Tak, są tak samo ważne, chociaż różnią się między sobą składnikami. Osobiście najczęściej wybieram czarną malinę i jagodę, bo je po prostu lubię. Poza tym ilość zawartych w czarnej malinie antyoksydantów – jak dowodzą badania – ponad 10-krotnie przewyższa tę, która jest obecna w czerwonej malinie.

Ze względu na swój zróżnicowany skład, owoce jagodowe się wzajemnie uzupełniają. Jedne mają więcej kwasów owocowych, inne polifenoli, a jeszcze inne - minerałów czy wyciągów siarkowych, które działają przeciwtrądzikowo i przeciwzapalnie. Jeżeli możemy sobie pozwolić na to, by sięgać po całą rodzinę jagodową, to warto to robić. Różnorodność zawsze była w cenie. 

Jaką ilość owoców jagodowych trzeba codziennie zjadać, by odczuć efekt na skórze? I o jakim efekcie mówimy, po jakim czasie?

Nie ma badań, które dawałyby odpowiedź na pytanie, jaka ilość i po jakim czasie przyniosłaby wymierne efekty. Subiektywnie, na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że spożywana codziennie mała filiżanka owoców jagodowych faktycznie wpływa na kondycję i odporność całego organizmu. Zauważam też, że oddziałuje korzystnie na jakość naczyń krwionośnych. Od tego zależy zdrowie i koloryt skóry (skóra staje się bardziej świetlista). I to jest obserwacja, którą mogę się podzielić.

Poprzednie pytania dotyczyły odżywiania skóry od wewnątrz, ale przecież owoce jagodowe można również nakładać na twarz w postaci maseczek. Czy taki własnoręczny wyrób maseczek z owoców jagodowych ma w ogóle sens, zważywszy na to, że mamy w sklepach spory wybór gotowych maseczek, w tym maseczek z ekstraktami z przeróżnych owoców?

Owoce działają na jakość skóry w postaci spożywanej. Nie jestem zwolenniczką nakładania ich na skórę. Wolę to oddzielić - kosmetyki to kosmetyki. Uważam, że więcej korzyści dostarczymy organizmowi spożywając codziennie porcję owoców jagodowych, niż kładąc ją na twarz.

Trzeba sobie jedną rzecz dopowiedzieć – gotowe produkty kosmetyczne, również te bogate w ekstrakty owocowe, przechodzą szereg badań, m.in. dotyczących spełnienia przez nich norm czystości. Mają konkretną formułę kosmetyczną  (odpowiednie proporcje, stężenia, odczyn pH), która nie może zaburzać funkcji skóry. Pokarm, który ma zupełnie inne pH, inaczej jest trawiony enzymatycznie, może podrażnić albo nawet uczulić skórę.

Sezon na świeże owoce jagodowe jest w Polsce krótki. Co zrobić po jego zakończeniu? Zrobić przerwę w konsumpcji owoców jagodowych i poczekać na rozpoczęcie nowego sezonu? „Polować” na świeże owoce jagodowe importowane z dalekich krajów? Przerzucić się na mrożonki? Na owoce liofilizowane? Którą z tych opcji Pani poleca i dlaczego?

Jestem z owocami jagodowymi przez cały rok. Sezon nie jest aż taki krótki, bo rozpoczyna się w maju a kończy w październiku. Zaczyna się od truskawek, dość długo są maliny i borówki amerykańskie, jesienią jest rokitnik, więc jestsporo czasu na to, aby zrobić sobie zapasy. Gdy kończy się październik i wchodzimy w listopad, zaczynam korzystać z owoców liofilizowanych. Lubię tę formę, bo jest dla mnie formą biologicznie czynną. W procesie liofilizowania nie tracimy składników odżywczych. A jeśli jeszcze jest to produkt certyfikowany, polski, proces liofilizacji przeprowadzony jest prawidłowo – to wówczas go kupuję. Nie kuszą mnie pierwsze świeże truskawki – odczekuję do maja.

Osobiście nie korzystam z mrożonek. Nie mówię im NIE, ale ich nie stosuję, więc nie mogę się na ich temat wypowiedzieć. Dla mnie i dla mojej rodziny najlepszą opcją są owoce liofilizowane, które bardzo lubimy chrupać. 

Czy jest coś, co w naszych owocach liofilizowanych Panią pozytywnie zaskoczyło? Jeśli tak, co takiego?

Tak. Zaskoczyła mnie niesamowita chrupkość tych owoców. Wcześniej, kiedy korzystałam z liofilizatów, trafiałam na produkty rozdrobnione lub mielone. Było to dla mnie nieatrakcyjne i nieapetyczne, a tutaj zaskoczyło mnie to, że otrzymujemy cały owoc, który dodatkowo jest chrupiący. Miało to dla mnie przysłowiowy „efekt WOW”.

Zadziwił mnie również smak Waszych owoców, niemal identyczny jak świeże. Czuć i smakować maliny zimą – to bardzo pozytywnie nastraja. Wasze produkty można w całości dodawać do potraw – sałatek, jogurtów, owsianki czy nawet zwykłej wody – wyglądają i smakują wybornie, a przy tym są turbo zdrowe. Jestem zachwycona tą jakością.

Pani pierwsza książka, „Skin coach. Twoja droga do pięknej i zdrowej skóry” była przełomowa jeśli chodzi o spojrzenie na skórę - jej zdrowie i wygląd, zasady pielęgnacji. Pracuje Pani nad nową książką. O czym ta książka będzie?

Nie wiem, czy mogę o niej mówić J. Na pewno będzie to książka o… skórze.

Dziękujemy za rozmowę.

Ja również dziękuję.

 ---

©Tekst: Lioforte Sp. z o.o. Sp.k.; zdjęcia: Blanca Społowicz/Skincoach.pl

Dalsze rozpowszechnianie w/w tekstu w całości lub jego fragmentów, oraz/lub zawartych w nim zdjęć wymaga uprzedniej zgody firmy Lioforte.

do góry
Instagram
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl